Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.

Walka wszczęła się z wściekłością, z większą może wściekłością niż życzył sobie Napoleon; początek dało lewe skrzydło francuzkie pod Hougomont. Współcześnie Napoleon uderzył na środek, rzucając brygadę Quiot na Haie-Sainte, Ney posunął prawe skrzydło francuzkie ku lewemu skrzydłu angielskiemu, opierającemu się o Papelottę.
Atak na Hougomont był trochę zmyślony; zwabić Wellingtona, przerzucić go ku lewej stronie, taki był plan. Plan byłby się powiódł, gdyby cztery kompanje gwardji angielskich i dzielni Belgowie dywizji Perponcher nie dotrwali na swych stanowiskach; Wellington też zamiast tam gromadzić całą swą siłę, poprzestał na posianiu posiłków z czterech kompanji gwardji i bataljonu brunszwickiego.
Napad prawego skrzydła francuzkiego na Papelottę był głównym celem; złamać lewe skrzydło angielskie, przeciąć drogę do Brukselli, nie dopuścić połączenia się Prusaków mogących nadciągnąć, zdobyć Mont-Saint-Jean, wyparować Wellingtona do Hougomont, ztąd na Braine Alleud i dalej na Hal, nic nie mogło być nad ten plan doskonalszego. Z wyjątkiem małych przygód, atak się powiódł. Papelotta wzięta, Haie-Sainte zdobyte.
Tu szczegół godzien wspomnienia. W piechocie angielskiej, zwłaszcza w brygadzie Kempt, było mnóstwo nowozaciężnych. Młodzi ci żołnierze bili się walecznie z naszemi strasznymi piechurami; nieustraszoność ich wynagradzała niedoświadczenie; szczególniej odznaczali się w służbie tyraljerskiej; tyralier trochę zostawiony samemu sobie, staje się rzec można, własnym jenerałem; ci nowozaciężni mieli coś z przemyślności i furji francuzkiej. Młoda piechota biła się z fantazją i zapałem. Nie podobało się to Wellingtonowi.
Po wzięciu Haie-Sainte, bitwa się zachwiała.
W dniu tym od południa do godziny czwartej była jakaś ciemna przerwa; środek bitwy stał się mętny, niewyraźny jak najposępniejsze chwile zawieruchy