Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/338

Ta strona została uwierzytelniona.





II.
Fauchelevent wobec trudności.

Pewne charaktery i pewne stany, zwłaszcza kapłani i zakonnice, miewają w chwilach krytycznych sobie tylko właściwy wyraz twarzy poważny i gorączkowy. W chwili gdy wszedł Fauchelevent, wyraz ten zajęcia dobitnie rysował się na fizjonomji przełożonej, którą była uczona i miła panna Blemeur, matka Innocenta, zwykle wesoła.
Ogrodnik skłonił się bojaźliwie i zatrzymał w progu celi. Przełożona, która przebierała palcami ziarnka różańca, podniosła oczy i rzekła:
— A! to wy, ojcze Fauvent.
Takie skrócenie było przyjęte w klasztorze.
Fuchelevent znowu się skłonił.
— Ojcze Fauvent, kazałam was zawołać.
— Jestem na rozkazy, przewielebna matko.
— Mam coś wam powiedzieć.
— Ja także — rzekł Fauchelevent ze śmiałością, której się lękał w duchu: pragnąłbym coś powiedzieć przewielebnej matce.
Przełożona spojrzała na niego.
— A! macie jakie wiadomości?
— Prośbę.
— Więc mówcie.