Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/340

Ta strona została uwierzytelniona.

wieku, kalectwie, niemocy, o nadmiarze pracy, o obszerności ogrodu, o nocach bezsennych, jak naprzykład wczorajszej, w której musiał okrywać rogoża cieplarnie z melonami, bo księżyc świecił w pełni, i zakończył tem, że miał brata, (przełożona zrobiła poruszenie) — brata wcale nie młodego, (drugie poruszenie przełożonej, ale uspakajające) — że gdyby pozwolono, ten brat mógłby z nim mieszkać i dopomagać mu, że był doskonałym ogrodnikiem, że zgromadzenie dużoby na tem zyskało, więcej niż na nim, — że w przeciwnym razie, gdyby nie przyjęto jego brata, czując się złamanym na siłach i nieodpowiednim do swej służby, musiałby, choć z wielkim żalem, oddalić się z klasztoru, — że jego brat miał wnuczkę, którąby przyprowadził z sobą, aby się chowała po bożemu w klasztorze, a kto wie? może z czasem zostałaby zakonnicą.
Gdy umilkł, przełożona przestała przesuwać palcami ziarnka różańca i rzekła:
— Czy możecie znaleźć do wieczora mocną sztabę żelazną?
— Do czego?
— Do podważania.
— Mogę, wielebna matko — odpowiedział Fauchelevent.
Przełożona nie dodawszy ani słowa, powstała i weszła do sąsiedniego pokoju, w którym była sala kapituły, gdzie matki głosujące prawdopodobie były zebrane. Fauchelevent sam pozostał.