Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/362

Ta strona została uwierzytelniona.

mo, co mieć mahoniowe meble. Po tem poznawała się elegancja. Cmentarz Vaugirard był szanownem ogrodzeniem, zasadzonem drzewami, niby dawny ogród francuzki. Aleje proste, bukszpany, cyprysy, ostrokrzewy, stare mogiły pod starem i cisami, trawa wysoka. Wieczorem wyglądało to tragicznie. Były tam linje dziwnie ponure.
Słońce jeszcze nie zaszło, gdy karawan z białym całunem i czarnym krzyżem wtoczył się w aleję cmentarza Vaugirard. Idący za nim kulawy człowiek był nie kto inny, tylko Fauchelevent.
Pochowanie matki Ukrzyżowanie w grobach pod ołtarzem, wyjście Cozetty, wprowadzenie Jana Valjean do sali umarłych; wszystko dokonane zostało bez najmniejszej przeszkody i trudności.
Mimochodem mówiąc, pogrzebanie ciała matki Ukrzyżowanie pod ołtarzem; wydaje się nam grzechem zupełnie powszednim. Było to jedno z tych przewinień, któreby godziło się nazwać powinnością. Zakonnice też uczyniły to bez żadnego niepokoju sumienia, owszem z zadowoleniem wewnętrznem. W klasztorze wszelkie mięszanie się rządu do spraw zakonnych ulega dyskusji. Przedewszystkiem reguła, mówią zakonnicy; co do kodeksu, zobaczymy, czy można go przyjąć, lub należy odrzucić. Ludzie, stanówcie ile wam się podoba praw, ale schowajcie je dla siebie. Myto dla cesarza, zawsze jest tylko resztką myta należnego Bogu. Władza ziemska jest niczem w porównaniu z zasadą Boską.
Fauchelevent sztykutał za karawanem wielce zadowolony. Dwa spiski bliźnięce: jeden z zakonnicami, drugi z p. Madeleine, jeden dla klasztoru, drugi przeciw niemu, doskonale się powiodły razem. Niewzruszoność Jana Valjean miała w sobie coś z tego potężnego spokoju, który udziela się drugim. Fauchelevent nie wątpił już o powodzeniu. Co pozostawało do zrobienia było bagatelą. Od dwóch lat dziesięć razy spoił zacnego ojca Mestienne, poczciwego pijaczynę.