Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/367

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszelako — mówił grabarz — nie można dwom panom służyć. Muszę wybrać między piórem i motyką. Motyka psuje mi rękę.
Karawan się zatrzymał.
Z powozu żałobnego wysiadł fijołek, za nim ksiądz.
Przednie koła karawanu wjechały na kupę ziemi, za którą był dół.
— A to komedja! — powtórzył osłupiały Fauchelevent.