Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/390

Ta strona została uwierzytelniona.

niej dusze, które upadły; miłość ludzkości ginąca, w przepaściach miłości Boga, ale zawsze od niej różną, błagającą; ciche słabe istoty, z uśmiechem nagrodzonych, cierpiące nędzę skazanych.
I przypomniał sobie, że ośmielił się narzekać!
Często wśród nocy zrywał się i słuchał dziękczynnego hymnu tych istot niewinnych, a obarczonych umartwieniami, i krew ścinała mu się w żyłach lodem na myśl, że sprawiedliwie karani podnosili głos ku niebu, by złorzeczyć i bluźnić, a on, nędznik, groził pięścią Bogu.
Rzecz uderzająca, nad którą dumał głęboko niby nad cichą przestrogą samej Opatrzności: trudne a niebezpieczne wdzierania się na mury, wyrywanie z więzienia, odważanie na śmierć pewną, wszystkie usiłowania by wydostać się z tamtego miejsca pokuty, posłużyły mu na to, by dostał się do tego, w którem teraz zostawał. Byłże to symbol jego przeznaczeń?
Dom ten był także więzieniem, i z ponurej powierzchowności podobny był do owego mieszkania, z którego uciekł, a jednak nic podobnego nie przychodziło mu na myśl.
Znowu widział kraty, zamki, sztaby żelazne, które strzegły kogo? Aniołów.
Wysokie mury otaczały tam tygrysów, tu owieczki.
Było to miejsce pokuty nie kary, a jednak daleko surowsze, posępniejsze i nieubłagańsze niż tamto. Dziewice tu uginaly się pod twardszem jarzmem, niż galernicy. Wiatr zimny i ostry, ów wiatr, który zamroził jego młodość, przedzierał się do okratowanej i zaryglowanej nory jastrzębi; ostrzejszy jeszcze i boleśniejszy wicher dął do klatki gołębic.
Dlaczego?
Gdy myślał o tych rzeczach cała jego dusza ginęła w przepaści wobec tej tajemnicy szczytności.
W rozmyślaniach takich ginęła pycha. Oglądał się ze wszystkich stron, czuł nędznym i często płakał. Cokolwiek weszło w jego życie od sześciu miesięcy,