Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/45

Ta strona została uwierzytelniona.

wystawione tym sposobem na kartacze, straszne dziury przewiercone kulami w tych gromadach, kolumny ataku rozprzężone, baterja boczna nagle odsłoniona, Bourgeois, Donzelot i Durutte obezwładnieni, Quiot odparty, porucznik Vieux, Herkules szkoły politechnicznej, raniony w chwili gdy toporem wyważał bramę w Haie-Sainte pod morderczym ogniem barykady angielskiej, przerywającej drogę z Genappe do Brukselli; dywizja Marcognet w krzyżowym ogniu piechoty i jazdy, wystrzelana z bliskiej pszenicy przez Besta i Packa i porąbana przez Ponsonby; jej baterja z siedmiu dział zagwożdżona; książę Sasko-Wejmarski trzymający się w Frischemont i Smohain, chociaż hrabia d’Erlon odebrać mu je usiłował; chorągwie 45 i 105 pułku wzięte, ów czarny husarz pruski zatrzymany przez kolumnę ruchomą trzystu strzelców wysłanych na zwiady między Vavre i Placenoit, niepokojące rzeczy opowiedziane przez tego jeńca, opóźnienie Grouchy, tysiąc pięćset ludzi zabitych w niespełna godzinie w ogrodzie Hougomont, tysiąc ośmset ludzi w krutszym jeszcze przeciągu czasu położonych trupem dokoła Haie-Sainte: — wszystkie te burzliwe wypadki przesuwały się jak chmury bojowe przed oczyma Napoleona, ale nie zasępiły jego spojrzenia, nie nachmurzyły tego cesarskiego oblicza pełnego zaufania w sobie. Napoleon przywykł był patrzeć na wojnę nie zmrużając oka; nigdy się nie zajmował drobiazgowem dodawaniem liczb, bolesnym rachunkiem szczegółów; liczby mało go obchodziły, byle zebrane razem wydały zwycięztwo; że był burzliwy i kosztowny początek, mało troszczył się o to; wiedział że jest panem i władzcą końca; umiał czekać, był pewnym zwycięztwa i obchodził się z losem jak z równym sobie. Zdawał się mówić do losu: tybyś nie śmiał!
Pół światła pół cienia, Napoleon czuł że dobre duchy się nim opiekują, a tolerują go złe. Był on — przynajmniej tak sądził — w porozumieniu, prawie we