Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/70

Ta strona została uwierzytelniona.

stosowne — łajno. Powtarzamy, powiedzieć to uczynić, znaleść taki wyraz, to być zwycięzcą.
W owej chwili fatalnej wstąpił w tego człowieka duch wielkich wypadków. Cambronne znajduje słówko waterloowskie, jak Rouget de l’Isle znalazł Marsyljankę, nawiedziony tchnieniem z wysokości. Huragan Boży zerwał się i przeniknął tych ludzi; zadrżeli, jeden z nich zaśpiewał pieśń najwznioślejszą, drugi wydał krzyk przeraźliwy i straszny. To słowo wzgardy tytanicznej, nietylko Europie ciska Cambronne w imieniu cesarstwa — tego nie dosyć — ciska je nadto przeszłości w imieniu wielkiej idei 89 roku. Słyszą je i poznają w Cambronnie starożytną duszę olbrzymów. Zda im się słyszeć ognistą mowę Dantona, lub lwi ryk Klebera.
Na słówko Cambronna głos angielski odpowiedział: pal! Baterje buchnęły płomieniem, zatrzęsło się wzgórze, wszystkie paszcze spiżowe żygnęły kartaczami: runął dym gęsty z lekka posrebrzony promieńmi księżyca, a gdy wiatr go rozproszył, nic już nie było widać. Reszta strasznego kwadratu zniweczona, — gwardja nie żyła. Cztery ściany żywej reduty leżały na ziemi; zaledwie tu i owdzie dostrzegano drżenie między trupami. Tak legjony francuzkie, większe od legjonów rzymskich, konały pod Mont-Saint-Jean na ziemi zlanej deszczem i krwią, na posępnych błoniach, w miejscu kędy dziś o czwartej zrana przejeżdża świszcząc i wesoło trzaskając z bicza Józef, pocztyljon dyliżansu jadącego z Nivelles.