Jan Valjean znowu został schwytany.
Czytelnik będzie nam wdzięczny, że szybko przebieżym te bolesne szczegóły. Ograniczym się przepisaniem dwóch artykułów, ogłoszonych w gazetach ówczesnych w kilka miesięcy po dziwnych wypadkach w M. — nad M.
Artykuły są dość treściwe i ogólnikowe. Przypominamy, że w owej epoce nie istniała jeszcze Gazeta Sądowa (Gazette des Tribuneaux).
Wyjmujem pierwszy z Białej chorągwi. Ma datę 25 lipca 1823 r.
„— Okręg jeden w Pas-de-Calais stał się teatrem nadzwyczajnych wypadków. Pewien człowiek obcy w tym departamencie, nazwiskiem p. Madeleine, zastosowawszy nowe pomysły, dźwignął od lat kilku fabrykacyę gagatków i czarnych świecidełek. Dorobił się majątku i dodać należy, zbogacił okolicę. Wynagradzając te zasługi, mianowano go merem. Policja odkryła, że p. Madeleine nie kim innym był, tylko dawnym galernikiem, który nie stawił się w miejscu wyznaczonem mu na zamieszkanie: nazywał się Jan Valjean, skazany w r. 1796 za kradzież. Jan Valjean znowu odesłany został na galery. Zdaje się, że przed aresztowaniem udało mu się podnieść złożoną u p. Laf-