Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/184

Ta strona została uwierzytelniona.

nie ma. Marzenie, które jest zupełnie mimowolne, przybiera i zachowuje nawet w tem, co jest olbrzymiego i idealnego, kształty naszego umysłu. Nic nie wypływa tak bezpośrednio i tak szczerze z samej głębi naszej duszy, jak nasze nieobmyślane i niezmierzone aspiracje ku blaskom przeznaczenia. W aspiracjach tych łatwiej odnaleźć prawdziwy charakter każdego człowieka, aniżeli w myślach złożonych, wyrozumowanych i uporządkowanych. Nasze urojenia najwięcej są podobne do nas. Każdy marzy o nieznanem i niemożliwem, stosownie do swego charakteru.
Około połowy tego roku 1831, stara kobieta, która usługiwała Marjuszowi, opowiedziała mu, że wyrzucają z mieszkania jego sąsiadów, nędzną rodzinę Jondrettów. Marjusz, który przepędzał całe dni za domem, zaledwie wiedział, że ma sąsiadów.
— Za cóż wymawiają im mieszkanie? — zapytał.
— Za to, że nie płacą czynszu. Winni już są za dwa terminy.
— Ileż winni?
— Dwadzieścia franków — powiedziała stara kobieta.
Marjusz miał trzydzieści franków, schowanych w szufladce.
— Masz! — powiedział do starej — oto dwadzieścia pięć franków. Zapłać za tych biednych ludzi, daj im pięć franków i nie mów, że to ja dałem.