Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/253

Ta strona została uwierzytelniona.






I.
Szukając dziewczyny w kapeluszu, Marjusz napotyka
człowieka w czapce.

Przeszło lato, potem jesień, wreszcie nadeszła zima. Przez cały ten czas ani pan Biały, ani młoda dziewczyna nie postali nogą w ogrodzie Luksemburgskim. Marjusz żył tylko jedną myślą: żeby widzieć znowu tę twarz słodką i uroczą. Szukał w każdej chwili, szukał wszędzie; nie znajdował nic. Nie był to już więcej Marjusz marzyciel pełen zapału, człowiek zdeterminowany, ognisty i wytrwały, śmiały wyzywca przeznaczenia. Wyobraźnia, która piętrzyła gmachy przyszłości jeden na drugim, młody umysł pełen planów, zamiarów, różnego rodzaju dumy, pomysłów i woli; był to już tylko pies zabłąkany. Popadł w czarny smutek, już było po nim. Praca mu wstręt sprawiała, przechadzka go trudziła, samotność nudziła. Szeroka przyroda, tak dla niego niegdyś pełna kształtów, światłości, głosu, rad, oddali, widnokręgów, nauk, roztaczała się dziś przed nim jakby wielka pustka. Zdawało mu się, że wszystko gdzieś się rozwiało.
Myślał zawsze, gdyż nie mógł nic myśleć; ale już nie podobał sobie więcej w swoich myślach. Na wszystko, cokolwiek mu one podawały zcicha i bez ustanku, odpowiadał ze swojego mroku: „I na cóż się zdało to wszystko?“