Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/255

Ta strona została uwierzytelniona.

dnej z ciasnych uliczek, przytykających do bulwaru Inwalidów jakiegoś człowieka, ubranego jak rzemieślnik i mającego na głowie czapkę z dużym daszkiem, z pod której wypływały kosmyki włosów bardzo białych. Uderzony został pięknością tych włosów tak białych, i wpatrywał się w tego człowieka, idącego wolnym krokiem i jakby pogrążonego w bolesnem zamyśleniu. Rzecz dziwna, zdawało mu się rozpoznawać w tym nieznajomym pana Białego. Były to te same włosy, tenże sam profil, o ile widzieć dozwalała czapka, ta sama postawa, tylko bardziej posmutniała. Ale dla czegóż to odzienie rzemieślnika? co to miało znaczyć? czemu przypisać to przebranie? Marjusz był mocno zdziwiony. Kiedy przyszedł do siebie, pierwszym jego popędem było udać się w ślad za tym człowiekiem: czy nie natrafił przypadkiem na trop, którego szukał od tak dawna napróżno? W każdym razie, wypadało przypatrzeć się nieznajomemu zbliska, dla wyjaśnienia zagadki. Ale wpadł na ten pomysł nieco zapóźno, człowiek był już Bóg wie jak daleko. Wszedł w którąś z bocznych uliczek i Marjusz żadnym sposobem nie mógł go znaleźć. Spotkanie to dręczyło go przez dni kilka, w końcu wrażenie jego zatarło się. Zresztą, powiedział sobie, zdaje się że to było tylko podobieństwo“.