Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/293

Ta strona została uwierzytelniona.






IX.
Jondrette prawie płacze.

Izba była tak dalece ciemną, że ktokolwiek do niej wszedł ze dwora, doznawał koniecznie takiego wrażenia, jakby wchodził do piwnicy. Dwie tedy osoby nowo przybyłe postąpiły naprzód z pewnem wahaniem, zaledwie rozróżniając w około siebie przedmioty; same zaś były najdokładniej widziane i rozpatrywane szczegółowo oczami wszystkich mieszkańców izby, przyzwyczajonych do tego nieustającego zmroku.
Pan Biały zbliżył się ze swojem dobrem i smutnem spojrzeniem, i rzekł do Jondretta:
— Znajdziesz pan w tem zawiniątku całkiem nowe odzienie, ciepłe pończochy i kołdry wełniane.
— Nasz anielski dobroczyńca prawdziwie nas obarcza swemi darami — rzekł Jondrette kłaniając się aż do ziemi.
Następnie, pochylając się do ucha starszej córki, podczas kiedy nowo przybyli rozpatrywali tę opłakaną siedzibę, dodał z cicha i szybko:
— A co? nie mówiłem? łachmany; a pieniędzy ani grosza. Wszyscy oni tacy. Ale. ale, jakto był podpisany list do tego starego cymbała?
— Fabantou — odpowiedziała córka.
— A tak, artysta dramatyczny, już wiem.