Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/302

Ta strona została uwierzytelniona.

mignęła mu przed oczyma, zrywając się raz jeszcze. Wrócił do rudery pogrążony w rozpaczy.
Mógł był się pocieszyć tem, że pan Biały obiecał wrócić wieczorem, i że nie pozostawało jak tylko lepiej się wziąść do rzeczy tym razem, ażeby go znów nie stracić z oczu: ale w swojem zachwyceniu, zaledwie słyszał że o tem była mowa.
W chwili kiedy wstępował na schody, spostrzegł po drugiej stronie bulwaru, tuż przy opustoszałych murach, ciągnących się wzdłuż ulicy Rogatki Gobelinów, Jondretta przyodzianego w surdut filantropa, jak rozmawiał z jednym z tych ludzi podejrzanego pozoru, dla których przyjęto nazwę włóczęgów podrogatkowych, ludzi zagadkowego oblicza, niepokojącej powierzchowności, którzy wyglądają jakby zawsze obmyślali coś złego; i którzy dość zwykle sypiają przez dzień cały, co pozwala wnosić, że muszą pracować nocami.
Dwaj ci ludzie, rozmawiający najobojętniej pomimo padającego śniegu, który wiatr miotał kłębami, mogli byli bezwątpienia zwrócić uwagę każdego ajenta policyjnego. Ale Marjusz zaledwie ich zauważał.
Jednakże, jakbądź silnem było jego zmartwienie, nie mógł jednak nie pomyśleć, że ten włóczęga podrogatkowy, z którym Jondrette rozmawiał, osobliwszym sposobem był podobny do niejakiego Panchaud, zwanego wiosennym i także Urwipołciem, którego mu był kiedyś pokazał Courfeyrac, jako uchodzącego w tej częci miasta za nocnego przemysłowca dosyć niebezpiecznego. Widzieliśmy już w poprzedniej księdze nazwisko tego człowieka. Ten Panchaud, zwany wiosennym i zwany Urwipołciem występował później w kilku sprawach kryminalnych, i stał się od owego czasu sławnym łotrem. Wtedy był dopiero łotrem zawołanym. Dziś stał się już postacią tradycyjną pomiędzy zbójcami ulicznemi i rzezimieszkami. Był już mistrzem skończonym ku końcowi ostatniego panowania. Wieczorem, o zmroku, w porze, w której tworzą się gromadki szepczące między sobą zcicha, roz-