Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/348

Ta strona została uwierzytelniona.

przechodzić trzynaście razy przez ręce robotnicy! i zwilżać papier! i nic nie poplamić, broń Boże, i starać się żeby klej nie ostygł! kroćset djabłów, ja panu powiadam! cztery soldy dziennie! jakże pan chcesz żeby można było wyżyć z tego?
Mówiąc to wszystko, Jondrette nie patrzał bynajmniej na pana Białego, który mu się bacznie przyglądał. Pan Biały wlepiał wzrok swój w Jondrett’a, a oko Jondrett’a wlepiało się we drzwi. Gorączkowa baczność Marjusza przebiegała od jednego do drugiego. Pan Biały zdawał się zapytywać siebie: Czy ten człowiek zgłupiał? Jondrette powtórzył jeszcze parę razy, rozmaicie swój głos stopniując, ale zawsze w tonie płaczliwym i błagalnym:
— Nie pozostaje mi jak tylko rzucić się w rzekę! Któregoś dnia zbiegłem już nawet na to z trzech schodów od strony mostu Austerlickiego!
Znagła zagasła jego źrenica rozgorzała ohydnym płomieniem, mały ten człowiek wyprostował się i stał się przerażającym; postąpił ku panu Białemu, i zawołał grzmiącym głosem.
— Zresztą, wcale tu już nie o to idzie. Czy mnie pan poznajesz?