Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/351

Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc mnie pan nie poznajesz?
Pan Biały spojrzał mu w oczy i rzekł:
— Nie.
Wtedy Jondrette przybliżył się aż do stołu, pochylił się po nad świecą, zaplatając ręce na krzyż, przybliżając swoją twarz kanciastą i dziką do spokojnego oblicza pana Białego, i podchodząc najbliżej jak mógł, choć pan Biały bynajmniej się przed nim nie usuwał: i w tej postawie dzikiego zwierzęcia, które się zabiera ukąsić, zawołał:
— Otóż, nie nazywam się nawet Jondrette, tylko się nazywam Thenardier! Jestem karczmarzem z Montfermeil! Czy pan słyszysz? Thenardier! A teraz czy mnie poznajesz?
Zaledwie dostrzeżona czerwoność przesunęła się po czole pana Białego, odpowiedział ani drżącym głosem, ani go podnosząc, ale ze zwyczajnym sobie spokojem:
— Nie więcej teraz, jak wprzódy.
Marjusz nie dosłyszał już tej odpowiedzi. Ktoby go był widział w tej chwili, pośród tych ciemności, byłby go znalazł osłupiałym, na pół obłąkanym i jakby rażonym od pioruna. W chwili kiedy Jondrette wyrzekł: nazywam się Thenardier, Marjusz zadrżał po wszystkich członkach i zmuszony był oprzeć się o mur, jakby uczuł chłód żelaza przeszywającego mu serce. Potem prawa jego ręka, gotowa lada chwila dać umówiony wystrzał, opuściła się zwolna na dół; i wtedy, kiedy Jondrette powtórzył: „czy słyszysz pan? Thenardier,“ — słabnące jej palce tylko co nie upuściły krucicy. Jondrette, odkrywając znagła kim był w istocie, nie wywołał tem najmniejszego wzruszenia w panu Białym, ale za to zbił z nóg Marjusza.
Nazwisko to, Thenardier, którego pan Biały nie zdawał się znać wcale, Marjusz znał dokładnie. Trzeba sobie przypomnieć, czem to nazwisko było dla niego! Nazwisko to nosił on na sercu, zapisane w testamencie ojca, nosił je w głębi pamięci, w tem świętem