Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/36

Ta strona została uwierzytelniona.





XI.
Ukryta przyszłość w ludzie.

Co do ludu paryzkiego, to nawet człowiek dorosły jest zawsze ulicznikiem. Malować dziecko, to malować miasto, i dla tego badaliśmy tego orła w tym wolnym wróblu.
Rasa paryska uwydatnia się głównie na przedmieściach — twierdzimy to stanowczo, tam jest krew czysta, tam prawdziwa fizjognomja; tam lud pracuje i cierpi, a cierpienie i praca; są to dwa kształty człowieka. Tam są niezgłębione ilości istot nieznanych, pomiędzy któremi roją się najdziwaczniejsze typy, od zdejmującego ciężary z Rapée, do rzeźnika z Montfaucon. Fex urbis — wola Cyceron; mob — dodaje oburzony Burkę; gawiedź, ciżba, pospólstwo. Łatwo powiedzieć te wyrazy. Lecz niech i tak będzie. Na co się to przyda? Cóż może mię to obchodzić, że chodzą oni boso? Nie umieją czytać. Tem gorzej. Czyż dla tego ich opuścicie? Czyż niedolę ich uczynicie przekleństwem? Czyż światło nie może przeniknąć w te tłumy? Wróćmy do tego okrzyku: Światła! i upierajmy się przy nim: Światła! światła! Któż wie, czy te ciemności nie staną się przezroczystemi? Rewolucja nie jestże przemianą? Idźcie, filozofowie, nauczajcie, oświecajcie, zapalajcie, myślcie głośno, mówcie głośno, biegnijcie wesoło w biały dzień, bratajcie się z ulicą,