Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/46

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkie trzydzieści dwa zęby. Wkładał okulary, tylko wtedy, gdy czytał. Był usposobienia kochliwego — lecz powiadał — że od dziesięciu lat stanowczo i ostatecznie wyrzekł się kobiet. Nie mógł już więcej podobać się — powiadał; — lecz nie dodawał: jestem zanadto stary — lecz: jestem zanadto ubogi. — Mówił: — gdybym nie był zrujnowany... he, he! Istotnie, zostawał mu tylko dochód około piętnastu tysięcy liwrów. Jego marzeniem było otrzymać spadek i mieć sto tysięcy franków renty, ażeby módz utrzymywać kochanki. Nie należał więc — jak widzimy — do rodzaju tych schorowanych ośmdziesięcioletnich starców, którzy, jak Wolter, konają, przez całe życie; nie była to długowieczność skrzypiącego koła; starzec ten, chwat, był zawsze zdrów. Był powierzchowny, gwałtowny, łatwo wpadający w gniew. Burzył się z każdego powodu, najczęściej bez żadnej rozumnej przyczyny. Kiedy mu przeczono, podnosił pałkę, bił ludzi jak za dobrych czasów. Miał córkę przeszło pięćdziesięcioletnią, niezamężną, którą bił mocno jak się rozgniewał i którąby chętnie oćwiczył. Zdawało mu się, że miała ośm lat. Energicznie policzkował sługi i mówił: — ach! — jędza! jedną ze zwykłych jego klątw było: trzysta fur beczek! Miewał chwile dziwnego spokoju; kazał codziennie golić siebie balwierzowi, który był warjatem i nienawidził go, mając zazdrość do Gillenormanda z powodu żony swojej, ładnej i zalotnej kobietki. P. Glillenormand zachwycał się własnym rozsądkiem i uważał się za bardzo przenikliwego: oto jego słowa: „Na prawdę, mam trochę przenikliwości, kiedy pchła mię ugryzie — mogę powiedzieć — od jakiej kobiety pochodzi.“ Najczęściej używał wyrazów: człowiek czuły i natura. Temu ostatniemu wyrazowi nie przypisywał tego wielkiego znaczenia, jakie mu nadaje epoka obecna. W małych satyrach, które wypowiadał przy kominku, używał tego po swojemu: Ażeby cywilizacja miała potrosze wszystkiego, przyroda — powiadał — daje jej nawet próbki zabawnego barbarzyń-