Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/94

Ta strona została uwierzytelniona.





VI.
Co to jest spotkać się ze skarbnikiem parafii.

Dokąd udał się Marjusz, wkrótce o tem się dowiemy.
Marjusz był trzy dni nieobecny, później wrócił do Paryża, poszedł wprost do bibljoteki prawa i zażądał kompletu Monitora.
Czytał Monitora, czytał wszystkie historje rzeczypospolitej i cesarstwa, pamiętniki ze św. Heleny; wszystkie pamiętniki, dzienniki, biuletyny, proklamacje, pochłonął wszystko. Pierwszy raz, kiedy napotkał nazwisko swego ojca w biuletynach wielkiej armji, był w gorączce przez cały tydzień. Udawał się do jenerałów, pod któremi służył Jerzy Pontmercy, pomiędzy innemi do hrabiego H. Skarbnik Mabeuf, którego poszedł odwiedzić, opowiadał mu o życiu w Vernon, o ustroniu pułkownika, jego kwiatach, samotności. Marjusz wreszcie poznał dokładnie tego rzadkiego człowieka, wzniosłego i łagodnego, ten rodzaj lwa-jagnięcia, jakim był jego ojciec. Tymczasem, zajęty temi studjami, które pochłaniały wszystkie jego myśli, prawie nie widywał Gillenormandów. Zjawił się, kiedy dawano do stołu; później go szukano, lecz go już nie było. Ciotka mruczała. Ojciec Gillenormand uśmiechał się. — Ba! ba! To pora dziewcząt!