Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/161

Ta strona została uwierzytelniona.

— To są myszy.
To objaśnienie dodało nieco odwagi malcowi. Widział on już w swem życiu białe myszki i nie bał się ich wcale. Jednakże zabrał jeszcze głos:
— Panie?
— Hę? — rzekł Gavroche.
— Dlaczego nie masz pan kota?
— Miałem jednego — odpowiedział Gavroche — przyniosłem im go tutaj, ale mi go zjadły.
To drugie objaśnienie popsuło wpływ pierwszego, i mały zaczął znowu drżeć ze strachu. Rozmowa pomiędzy nim i Gavrochem zawiązała się po raz czwarty.
— Panie!
— Hę? — Kogo to zjadły?
— Kota.
— A kto to zjadł kota?
— Szczury.
— Myszy?
— Tak, szczury.
Dzieciak struchlały, słysząc o myszach zjadającyh koty, mówił dalej:
— Panie to może i nas zjedzą te myszy?
— Do pioruna! — rzekł Gavroche.
Przestrach dziecięcia doszedł do szczytu. Lecz Gavroche dodał:
— Nie bój się! nie mogą tu wejść. A zresztą ja tu jestem! No, weź mnie za rękę. Cicho bądź i chrap!
To mówiąc Gavroche wziął za rękę malca po nad jego bratem. Dziecię przycisnęło tę dłoń do siebie i uczuło się ośmielonem. Śmiałość i siła udzielają się tajemniczo. Cisza zaległa znowu do koła, szmer głosów przestraszył i oddalił szczurów, a gdy w kilka chwil potem mogły już powrócić z nową wściekłością, trzej smyki, pogrążeni w śnie głębokim nic nie słyszeli.