Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/246

Ta strona została uwierzytelniona.

Marjusz mówił dalej:
— Ale, musisz wiedzieć mój adres, kto wie, może co zajść, mieszkam u mego przyjaciela nazwiskiem Courfeyrac, przy ulicy Szklanej pod numerem 16
Poszukał w kieszeni, wydobył nożyk i ostrzem wyrył na ścianie, 16 ulica Szklana.
Tymczasem Cozetta znowu zaczęła wpatrywać się w jego oczy.
— Powiedz mi twoją, myśl, Marjuszu, ty masz jakąś myśl. Powiedz mi. O! powiedz, bym spokojnie noc mogła przepędzić.
— Moja myśl jest taka: niepodobieństwem jest żeby Bóg chciał nas rozdzielić. Czekaj mię pojutrze.
— A cóż pocznę przez czas tak długi? — zapytała Cozetta. Ty, bo jesteś wolny, możesz iść, gdzie zechcesz! Jacy szczęśliwi ci mężczyźni! Ja muszę sama pozostać! O! jakże będę smutną! Cóż będziesz robił jutro wieczór, powiedz?
— Spróbuję jednej rzeczy.
— Więc będę myślała o tobie i modliła się, by Bóg spełnił twe życzenia. Już cię nie zapytuję, bo widzę, że nie chcesz. Jesteś moim panem. Jutrzejszy wieczór przepędzę na śpiewaniu tej pieśni Eurjanty, którą tak lubisz, którą słyszałeś wieczorem pod okiennicą. Ale pojutrze przyjdziesz wcześnie. Czekać cię będę punkt o dziewiątej, uprzedzam cię. Mój Boże! jak to smutno, że dnie są tak długie! Słyszysz, punkt o dziewiątej będę w ogrodzie.
— Ja także.
I nie mówiąc sobie, wiedzeni jedną myślą, porwani prądem elektrycznym, który ciągle łączy z sobą kochanków dwoje, upojeni rozkoszą miłości i boleści, rzucili się w objęcia nie spostrzegając, że ich usta się spoiły, gdy podniesione oczy, pełne łez i zachwytów, patrzyły na gwiazdy.
Gdy Marjusz wyszedł, ulica była pusta. Właśnie