Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/272

Ta strona została uwierzytelniona.

wiać. Dawniej, nierównie dawniej, wyrzekł się dwóch, jajek i kawałka wołowiny, które czasami miewał na obiad. Teraz jadał chleb i kartofle. Sprzedał ostatnie sprzęty, potem wszystko czego miał parami z bielizny, odzieży i pościeli, potem zielniki i ryciny; ale miał jeszcze książki najszacowniejsze, niektóre bardzo rzadkie, między innemi Cztery historyczne teksty Biblji wydanie r. 1560. Konkordacja Biblji Piotra Besse, Perły Małgorzaty Jana z Hagi, dydekowane królowej Nawarry, książka o obowiązkach i godności ambassadora przez, p. Villiers Hotman, Florilegium rabbinicum z r. 1677. Tibulla wydanie r. 1567 z tym świetnym napisem: Venetiis, in aedibus Manutianis, nakoniec Dyogenesa Laërteńskiego wydanie Lyońskie z r. 1644, w którem były sławne warjanty rękopismu 411 watykańskiego z trzynastego wieku i warjanty rękopismu weneckiego 393 i 393, starannie porównane przez Henryka Estienne, oraz wszystkie ustępy w dialekcie doryckim, które znajdują się tylko w sławnym rękopiśmie dwunastego wieku, w bibljotece Neapolitańskiej. P. Mabeuf nigdy nie palił na kominku w swoim pokoju i kładł się spać po zachodzie słońca, by nie palić świecy. Zdawało się, że już nie miał sąsiadów; spostrzegł, że unikano go gdy wychodził. Nędza dziecka budzi zajęcie w matce, nędza młodzieńca zainteresuje młodą dziewczynę, ale nędza starca nikogo nie obchodzi. Ze wszystkich niedoli ta jest najzimniejsza. Wszelako ojciec Mabeuf nie zupełnie stracił pogodę dziecięcia. Źrenice jego ożywiały się padając na książki, uśmiechał się, patrząc na Diogenesa Laertes, prawdziwy unikat. Oszklona szafa była jedynym jego meblem zbytkownym.
Jednego dnia rzekła matka Plutarch:
— Nie mam za co kupić obiadu.
Obiadem nazywała kawałek chleba i kilka kartofli.
— A na kredyt? — zagadnął p. Mabeuf.
— Pan wie dobrze, że nie chcą kredytować.