Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/288

Ta strona została uwierzytelniona.

Perukarz pobiegł do wybitej szyby i zobaczył Gavrocha jak co tchu uciekał na rynek Św. Jana. Przechodząc około sklepu perukarza, Gavroche, któremu na sercu ciążyły dwa malce, nie mógł się oprzeć pokusie i na dzieńdobry rzucił mu kamieniem w szyby.
— Patrz pan! — zawołał posiniały ze złości perukarz i to niby oddaje złem za złe. A co ja zrobiłem temu ulicznikowi?
Gavroche doszedłszy do rynku Św. Jana, przyłączył się do gromady, którą prowadzili Enjolras, Courfeyrac, Combeferre i Feuilly.
Tak doszli do ulicy Morland, bez chustek na szyi, bez kapeluszy, zadyszani i przemokli na deszczu, z błyskawicami w oczach. Gavroche przystąpił do nich spokojnie.
— Gdzie idziemy?
— Chodź — rzekł Courfeyrac.
Za nim postępował tłumny orszak. Jakiś starzec, który zdawał się bardzo zgrzybiałym, należał do tłumu. Spieszył się, by nie zostać w tyle, choć miał minę zamyśloną. Gavroche go spostrzegł:
— Co to jest? — zapytał Courfeyrac’a.
— To stary.
Był to p. Mabeuf.