Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/316

Ta strona została uwierzytelniona.





IV.
Courfeyrac próbuje pocieszyć wdowę Hucheloup.

Bahorel, zachwycony barykadą, wołał:
— A to ulica wygorsowana! aż miło patrzeć!
Courfeyrac, burząc po trochu szynkownię, starał się pocieszyć wdowę szynkarkę.
— Matko Hucheloup, wszak niedawno skarżyliście się, iż wam kazano zapłacić strof za to, że Giboletta trzepała dywan za oknem.
— A tak, dobry panie Courfeyrac. Miły Boże, czy i ten stół użyjecie do waszych okropności? A nawet nie tylko za dywan, ale i za doniczkę z kwiatami, która spadła ze strychu na ulicę, rząd kazał zapłacić sto franków kary. Co za niegodziwość!
— No, matko Hucheloup, teraz was pomścimy.
Matka Hucheloup niebardzo zdawała się uradowana tą obietnicą wynagrodzenia. Zadowolona była jak owa kobieta arabska, która, dostawszy policzek od męża, poszła do ojca na skargę, — wołając zemsty i mówiąc: — Ojcze, powinieneś oddać mężowi zniewagę za zniewagę. Ojciec zapytał: — W który policzek cię uderzył? — W lewy. Ojciec wyciął jej policzek w prawą jagodę i rzekł: — Teraz będziesz zadowolona. Idź i powiedz mężowi, że za to, iż wypoliczkował moją córkę, ja wypoliczkowałem jego żonę.