Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/321

Ta strona została uwierzytelniona.

Z wyjątkiem tego wolnego wyjścia, które tworzyło to, co Folard w stylu strategicznym nazwałby podkopem i wązkiego przejścia na ulicę Konopną, wnętrze barykady, w którem szynkownia tworzyła kąt ostry, podobne było do nieforemnego czworoboku ze wszystkich stron zamkniętego. Ze dwadzieścia kroków oddzielało główną barykadę od wysokich domów, tworzących wnętrze ulicy, tak iż zdawało się, że barykada w spierała się o te domy zamieszkane, ale zamknięte od dołu do góry.
Cała robota odbyła się w przeciągu godziny bez żadnej przeszkody, powstańcy nie zobaczyli ani bermycy, ani bagnetów. Rzadcy przechodnie, którzy odważyli się w tym czasie ukazać na ulicy Św. Dyonizego, rzucali spojrzenie na ulicę Konopną, a spostrzegłszy barykadę podwajali kroku.
Skończywszy budowę dwóch barykad, wyciągniono z szynkowni stół i Courfeyrac na nim stanął. Enjolras przyniósł kufer pełen ładunków, Courfeyrac otworzył i uśmiechając się rozdał je między wojowników.
Każdy dostał po trzydzieści ładunków. Wielu miało swój proch i zabrali się do wyrabiania nowych ładunków z kulami, które topiono w kuchni. Baryłka z prochem stała pod stołem przy drzwiach, zachowana na później.
W całym Paryżu słychać było capstrzyk, ale to bębnienie stało się tak monotonne, że w końcu nie zwracano na nie uwagi. Głos bębnów to oddalał się, to zbliżał ze złowrogiem echem.
Nabito strzelby i karabiny, wszyscy razem, bez pośpiechu z uroczystą powagą. Enjolras postawił trzy placówki za barykadami, jedną na ulicy Konopnej, drugą na Dominikańskiej, trzecią na rogu Małego Żebractwa.
Później, gdy już barykady były gotowe, stanowiska wyznaczone, strzelby nabite, rozstawione placówki, gdy pozostali sami na strasznych ulicach, któ-