Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/329

Ta strona została uwierzytelniona.

— Widzisz pan tego drągala?
— To co?
— To policjant.
— Jestżeś pewny?
Przed dwoma tygodniami ściągnął mię za ucho z arkady mostu Królewskiego, po której się przechadzałem.
Enjolras szybko odszedł i szepnął słów kilka do będącego w izbie robotnika z Portu winnego. Robotnik wyszedł i po chwili wrócił z trzema innemi. Czterej ludzie, czterej tragarze z szerokiemi barkami, nieznacznie usiedli za stołem, przy którym siedział oparty człowiek z ulicy Billetes. Widocznie byli gotowi rzucić się na niego.
Wówczas Enjolras zbliżył się do człowieka i zapytał:
— Kto pan jesteś?
Na to niespodziane zapytanie człowiek podskoczył. Zanurzył swój wzrok aż do głębi jasnej źrenicy Enjolrasa i zdawał się odgadnąć myśl jego. Uśmiechnął się pogardliwie, z wyrazem twarzy pełnym energji i stanowczości i odpowiedział z wyniosłą powagą:
— Widzę o co chodzi... Zgadłeś pan!
— Więc jesteś policjantem?
— Jestem ajentem władzy.
— Nazywasz się?
— Javert.
Enjolras skinął na czterech ludzi. W mgnieniu oka, nim Javert miał czas się obrócić, został powalony na ziemię, związany i przetrząśnięty.
Znaleziono przy nim karteczkę okrągłą, zatkniętą między dwa szkiełka, z jednej strony przedstawiającą herby Francji z godłem: Baczność i Czujność, a z drugiej taki mającą napis: Javert, inspektor policji, lat pięćdziesiąt dwa i podpis ówczesnego pefekta policji, Gisquet.