Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/353

Ta strona została uwierzytelniona.





IV.
Koniec wierszy Jana Prouvaire.

Wszyscy otoczyli Marjusza. Courfeyrac rzucił mu się na szyję.
— A jesteś przecie!
— Co za szczęście! — zawołał Combeferre.
— Przyszedłeś w samą porę! — rzekł Bossuet.
— Gdyby nie ty, jużbym nie żył — wtrącił Courfeyrac.
— Gdyby nie pan, byłby przycapiony! — dodał Gavroche.
Marjusz zapytał:
— Kto dowódzca?
— Ty — rzekł Enjolras.
Marjusz przez cały dzień miał ognisty piec w mózgu, teraz dostał zawrotu. Zawrót ten głowy był taki, iż mu się zdawało, że jest zewnątrz niego i że go unosi. Niezmierna odległość dzieliła go już od życia. Dwa jasne miesiące radości i miłości nagle zakończyły się tą straszną przepaścią: Cozetta dla niego stracona, pan Mabeuf daje się zabić; on sam naczelnik powstańców, wszystko to chwilami wydawało mu się snem potwornym. Zmuszony był wytężać umysł, by sobie przypomnieć, że co go otacza jest rzeczywistością. Patrzył na własny dramat niby na sztukę, której nie rozumie.