Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/36

Ta strona została uwierzytelniona.

że taki porządny, jak pan, młody człowiek idzie z taką, jak ja dziewczyną.
Żaden język nie wyrazi tonu, jakim to dziecię wymówiło wyraz: dziewczyna.
Uszła dwanaście kroków i znowu się zatrzymała; Marjusz się zbliżył. Odezwała się doń z boku nie oglądając za siebie.
— Ale czy pan sobie przypomina, że mi coś obiecał?
Marjusz poszukał w kieszeniach. Miał tylko pięć franków, przeznaczone dla ojca Thenardier’a. Wyjął je i włożył w rękę Eponiny.
Otworzyła palce, puściła pieniądz na ziemię i pochmurnie spojrzawszy na niego, rzekła:
— Nie potrzebuję pańskich pieniędzy.