Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/362

Ta strona została uwierzytelniona.





VI.
Gavroche głęboki rachmistrz odległości.

Marjusz dotrzymał obietnicy. Złożył pocałunek na bladem czole, na którem perlił się pot zlodowaciały. Nie była to niewierność względem Cozetty, ale smutne i łagodne pożegnanie z nieszczęśliwą duszą.
Nie bez drżenia wziął list, który mu dała Eponina. Od razu odgadł, że sam ten list jest ważnym wypadkiem. Niecierpliwie pragnął go przeczytać. Serce ludzkie jest takie; ledwie nieszczęśliwe dziecię zamknęło oczy, Marjusz myślał już o rozwinięciu tego papieru. Ostrożnie złożył Eponinę na ziemi i odszedł. Coś mu szeptało, że przy tym trupie nie powinien był czytać listu.
Zbliżył się do świecy w dolnej izbie. Był to bilecik złożony i zapieczętowany z wytworną starannością kobiecą. Adres, pisany ręką kobiety, był taki:
Wielmożny pan Marjusz Pontmercy, u pana Courfeyraca, ulica Szklanna N. 16.
Oderwał pieczątkę i czytał:
„Ukochany mój, niestety! ojciec każe odjeżdżać natychmiast. Dziś wieczór będziemy na ulicy Człowieka Zbrojnego N. 7. Za tydzień wyjeżdżamy do Londynu. Cozetta, 2-go czerwca.“
Taka była niewinność ich miłości, że Marjusz nie znał nawet pisma Cozetty.