Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/370

Ta strona została uwierzytelniona.

Oboje przybyli na ulicę Człowieka Zbrojnego nie otworzywszy ust, nie bąknąwszy słowa, każde zajęte własnemi myślami. Jan Valjean tak niespokojny, że nie dostrzegł smutku Cozetty, a Cozetta tak smutna, że nie widziała niepokoju Jana Valjean.
Jan Valjean zabrał z sobą Toussaint, czego nigdy nie czynił w dawniejszych wycieczkach. Przewidywał, że może nie wróci na ulicę Plumet, a nie mógł ani zostawić Toussaint, ani jej powierzyć tajemnicy. Zresztą ufał, że jest przywiązana i pewna. Zdrada służącego względem pana zaczyna się od ciekawości, Toussaint zaś jakby przeznaczona na służącą Jana Valjean, nie była ciekawa. Mawiała jąkając się i z chłopska. — Już ja taka, robię swoje, a o resztę nie pytam.
W tym odjeździe z ulicy Plumet, podobnym prawie do ucieczki, Jan Valjean nic nie zabrał prócz kuferka zabalsamowanego, który Cozetta przezwała nieodłącznym. Pełne tłomoki potrzebowały tragarzy, a tragarze są świadkami. Zawołano dorożkę na ulicę Babilońską i odjechano.
Z wielką trudnością wyjednała sobie Toussaint pozwolenie zabrania niewielkiej ilości bielizny, odzieży i stroików. Cozetta zabrała z sobą tylko tekę z papierami.
Jan Valjean, chcąc zniknienie swoje otoczyć samotnością i mrokiem, wybrał do odjazdu godzinę zmierzchu. Cozetta więc miała czas napisać bilecik do Marjusza. Noc zupełnie zapadła, gdy przyjechali na ulicę Człowieka Zbrojnego.
Milcząc udano się na spoczynek.
Mieszkanie przy ulicy Człowieka Zbrojnego było w tylnem podwórku, na drugiem piętrze, złożone z dwóch pokoi sypialnych, sali jadalnej i tuż przy niej kuchni z alkierzykiem, w którym stało łóżko Toussaint. Sala jadalna była zarazem przedpokojem i rozdzielała dwa pokoje sypialne. W mieszkaniu tem były wszelkie potrzebne sprzęty.