Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/75

Ta strona została uwierzytelniona.





XIII.
Łańcuch.

Najnieszczęśliwszym z dwojga był Jan Valjean. Młodość, nawet gdy się smuci, miewa swoje pociechy.
Były chwile, w których Jan Valjean tak cierpiał, że prawie stawał się dziecinnym. Rzecz to właściwa boleści, że odsłania dziecinną stronę człowieka. Był prawie przekonany, że Cozetta jest już dla niego stracona. Chciał walczyć, chciał ją zatrzymać przy sobie, zachwycić ją i olśnić przepychem zewnętrznym. Myśli te dziecinne, jakeśmy powiedzieli, i zarazem myśli starca, właśnie tem dzieciństwem dały mu dość trafne wyobrażenie o wpływie złoconych mundurów na wyobraźnię dziewcząt. Zdarzyło mu się raz widzieć przejeżdżającego konno jenerała w wielkim uniformie, hrabiego Coutard, komendanta Paryża. Pozazdrościł temu złoconemu człowiekowi: powiedział sobie, że byłby szczęśliwy, gdyby mógł przywdziać strój taki, że niewątpliwie olśniłby Cozettę, że gdyby, prowadząc ją pod rękę, przechodził około bramy Tuileryjskiego ogrodu, prezentowanoby broń przed nim, a to wystarczałoby Cozecie i wybiło jej z głowy wszystkich młodych ludzi.
Niespodziewane wstrząśnienie przyłączyło się do tych smutnych myśli.