Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/137

Ta strona została uwierzytelniona.





V.
I piasek, jak kobieta, ma swoje zdradne przebiegi.

Jan Valjean uczuł, że wszedł w wodę, i że nie miał już przed stopami bruku, lecz mur.
Zdarza się niekiedy w pewnych okolicach Brytanji lub Szkocji, że człowiek, podróżny lub rybak, idący błotną niziną po oddalonym brzegu jakiej rzeki, spostrzega się nagle, że od kilku chwil idzie z pewną trudnością. Grunt pod jego stopami jest jakby ze smoły; podeszwa przylega do niego; nie jest to już piasek lecz lep. Wybrzeże jest zupełnie suche, lecz za każdym krokiem, jaki na niem postawi, skoro tylko chce podnieść nogę, miejsce, które się wycisnęło, napełnia się wodą. Oko zresztą nie spostrzega żadnej zmiany, ogromna płaszczyzna jest niejednostajną i spokojną, cały obszar piasku wygląda jednakowo, nic nie odróżnia gruntu twardego jeszcze, od gruntu, który już nie ma podstawy; wesoła chmara owadów nadmorskich skacze tłumnie na wędrowca. Człowiek idzie dalej, prosto opiera się o ziemię, stara się przybliżyć do brzegu. Nie jest on niespokojnym. Niepokoić się ma? dlaczegoż? Jednakże uczuwa coś, jakby ciężar jego nóg wzrastał za każdym krokiem, który czyni. Nagle zapadać się zaczyna. Zagłębia się na dwa już lub trzy cale. Musi nie iść dobrą drogą; zatrzymuje się, by ją rozpatrzeć. W tej chwili spogląda na swoje nogi. Nogi