Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/148

Ta strona została uwierzytelniona.

Więc musi tu zostać na zawsze? Co począć? zawrócić nazad? znowu rozpocząć straszną podróż podziemną, nie miał na to siły. Zresztą jak powtórnie przebyć tę topiel, z której tylko cudem się wydobył? A dalej, wszak za kałużą krążył rond policji, którego pewnieby dwa razy nie uniknął. Gdzie iść nakoniec? Jaki obrać kierunek? spuszczać się z pochyłości, nie znaczyło dojść do celu. Choćby doszedł do innego wyjścia i to byłoby zamknięte kratą lub zatkane czopem. Niewątpliwie wszystkie wyjścia były w ten sposób zamknięte. Tylko przypadek oderwał kratę, przez którą wszedł, ale widocznie wszystkie inne były zaryglowane. Umknąwszy, wpadł do strasznego więzienia.
Stało się. Cokolwiek uczynił Jan Valjean było nieużyteczne. Wyczerpał siły i nie dopiął celu.
Zostali ujęci w posępną, niezmierną pajęczynę śmierci i Jan Valjean czuł jak po jej czarnych drgających niciach, straszny pająk przebiega w ciemnościach.
Obrócił się plecami do kraty, padł na bruk przy Marjuszu ciągle nieruchomym, i głowę opuścił na kolana. Żadnego wyjścia. Ostatnie krople śmiertelnej trwogi wystąpiły mu na czoło.
O kim myślał w tem głębokiem znękaniu? Ani o sobie, ani o Marjuszu. Myślał o Cozecie.