Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/217

Ta strona została uwierzytelniona.

I zbliżywszy się do Marjusza i Cozetty, rzekł do nich pocichu:
— Mówcie sobie ty; nie żenujcie się wcale.
Ciotka Gillenormand z osłupieniem patrzyła na to wtargnięcie światła w jej stare zacisze. Osłupienie to jednak nie miało nic nieprzyjaznego; nie było to bynajmniej zgorszone i zazdrosne spojrzenie sowy na dwoje turkawek, tylko bezmyślne oko biednego pięćdziesięcioletniego niewiniątka: życie chybione, patrzące na tryumf miłości.
— Panno Gillenormand starsza — rzekł do niej ojciec — a co, wszak mówiłem, że cię to spotka.
I po chwili milczenia dodał:
— Teraz patrz na szczęście drugich.
Potem obrócił się do Cozetty.
— Jaka ładna! jaka ładna. Istny obraz Grenza. I będziesz to miał dla siebie samego tylko, wisusie! A mały hultaju, szczęśliwieś się mi wykręcił, bo gdybym był o jakie piętnaście lat młodszy, bilibyśmy się o nią na szpady. Zakochałem się w tobie, moja panno. Rzecz prosta. To twoje prawo. Ach! jakże śliczne mieć będziem wesele! Należym do parafii Św. Dyonizego Najświętszego Sakramentu, ale za dyspensą dostaniemy ślub u Św. Pawła. Kościół ładniejszy, zbudowany przez Jezuitów. Ma minę zalotną. Stoi naprzeciw fontanny kardynała Birague. Arcydzieło jezuickiej architektury jest w Namur. Możecie tam pojechać, jak się pobierzecie. Warto fatygi. Zupełnie podzielam przekonanie panienki; i ja myślę, że dziewczęta powinny wychodzić za mąż, bo są na to stworzone. Jest pewna święta Katarzyna, którą radbym widzieć zawsze z rozpuszczonemi włosami. Pozostać panną rzecz piękna, ale zimna. Biblja powiada: Rozmnażajcie się. By ubawić lud, potrzebna jest Joanna d’Arc, ale by go utworzyć, na to przyda się matka Gigogne. A więc, wychodźcie za mąż, moje piękne. Dalibóg, nie wiem po co zostawać panną? Wiem, że jest osobna kaplica w kościele i że się cisną do bractwa Najśw. Panny,