Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/254

Ta strona została uwierzytelniona.





II.
Jan Valjean ciągle ma rękę na pasku.

Urzeczywistnić swoje marzenie. Komuż to jest dane? Muszą, być na to wybory w niebiosach; mimo i wiedzy naszej, wszyscy jesteśmy kandydatami; aniołowie głosują. Cozetta i Marjusz zostali wybrani.
W kancelarji mera i w kościele Cozetta była cudownie piękna i zachwycająca. Ubierała ją Toussaint z pomocą Nicoletty.
Cozetta miała na spóoniczce z białej kitajki suknię koronkową brabancką, zasłonę z angielskiej gazy, naszyjnik z drobnych pereł i wieniec z pomarańczowego kwiatu; wszystko było białe, a w tej białości promieniała. Była to wytworna niewinność i prostota przeistaczające się w jasność. Rzekłbyś: dziewica, która ma stać się boginią.
Piękne włosy Marjusza były wymuskane i upachnione, tu i owdzie pod gęstemi puklami dostrzegałeś blade kresy; były to blizny z barykady.
Dziadek dumny, z podniesioną głową, bardziej niż kiedy, łącząc w swej tualecie i manierach wszelką wykwintność czasów Barrasa, prowadził do ołtarza Cozettę. Zastępował Jana Valjean, który zawieszonej na temblaku ręki nie mógł podać Cozecie.
Jan Valjean, czarno ubrany, szedł za nimi i uśmiechał się.