Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/28

Ta strona została uwierzytelniona.

— Brawo, kanonierzy! — zawołał Bossuet.
Po chwili armata stała wycelowana na środku ulicy ze straszną, paszczą, otwartą na barykadę.
— No, żwawo! — rzekł Courfeyrac. Otóż i brutal. Po prztyczku w nos, pałką w łeb. Armja wyciąga na nas tłustą łapę. Z barykadą będzie krucho. Pukanina maca, ale armata bierze.
— To ośmiofuntówka nowego modelu, ze spiżu — dodał Combeferre. Takie działa prędko pękają, jeśli w mieszaninie będzie więcej niż dziesięć części cyny na sto miedzi. Od zbytku cyny są zbyt miękkie. Stąd w lufie robią się piwnice i izby. Zapobiegając temu niebezpieczeństwu, a zarazem chcąc włożyć silniejszy nabój, może należałoby wrócić do sposobów, używanych w czternastym wieku, do opasywania działa obręczami, wzmocnienia zewnątrz mnóstwem kółek stalowych od zadu do przedniego otworu. Tymczasem, jak mogą, zaradzają złemu; z pomocą kota zdołano rozpoznać gdzie są dziury i doły. Najlepszym jednak sposobem jest ruchoma gwiazda Gribeauvala.
— W szesnastym wieku — zauważył Bossuet — żłobkowano działa.
— Tak — odpowiedział Combeferre — to powiększa siłę rzutu, ale zmniejsza celność strzału. W strzałach do bliskiej odległości, pocisk nie jest dość prosty, zboczenia są wielkie, pocisk nie biegnie linją prostą, by mógł trafić przedmioty pośrednie, co jednak jest nieodzownem w walce, zwłaszcza, gdy nieprzyjaciel jest blisko i należy prędko strzelać. Ten brak wytężenia w linji, którą przebiega pocisk, rzucony z dział żłobkowanych szesnastego wieku, pochodził ze słabości naboju; słabe naboje w machinach tego rodzaju były jedną z konieczności ówczesnej balistyki, takich np. jak zachowanie lawet. Wogóle armata nie może robić wszystkiego, co zechce; jej siła jest wielką słabością. Kula działowa przebiega sześćset mil na godzinę, kiedy światło przebiega siedmdziesiąt tysięcy mil na sekundę.