Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/35

Ta strona została uwierzytelniona.

— Może mi kto pożyczyć dubeltówki nabitej? — rzekł Jan Valjean.
Enjolras podał mu swoją.
Jan Valjean zmierzył do poddasza i strzelił.
Jeden sznurek materaca został przecięty.
Materac wisiał już tylko na drugim.
Jan Valjean strzelił powtórnie. Drugi sznurek uderzył o szyby poddasza. Materac zsunął się miedzy tyczkami i spadł na ulicę.
Wszyscy zawołali:
— Mamy materac.
— Tak — rzekł Combeferre — ale kto po niego pójdzie?
W istocie materac padł na barykadę, między obleganymi i oblegającymi. Śmierć sierżanta artylerji do wściekłości doprowadziła wojsko; żołnierze od kilku minut, położywszy się krzyżem za wałem, ułożonym z bruku, nim odezwała się armata, strzelali z karabinów na barykadę. Powstańcy nie odpowiadali na te strzały, oszczędzając amunicji. Strzały żołnierzy rozbijały się o barykadę, ale na ulicy straszliwie świstały kule.
Jan Valjean przemknął z barykady na ulicę, przeszedł przez nawałnicę kul, podniósł materac, włożył go na plecy i wrócił do barykady.
Sam zatkał przekop materacem, przyłożywszy w ten sposób do muru, że altylerzyści widzieć go nie mogli.
To uczyniwszy, barykada czekała na strzał kartaczowy.
Niebawem nastąpił.
Armata z rykiem wyrzuciła ładunek kartaczy. Kule nie odbiły się od muru, uwięzły w materacu. Otrzymano skutek przewidziany. Barykada raz jeszcze ocalała.