Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/36

Ta strona została uwierzytelniona.





VII.
Zorza.

W tej chwili Cozetta się obudziła.
Pokój jej był wązki, schludny, cichy, z wysokiem oknem od wschodu, wychodzącem na podwórko.
Cozetta nic nie wiedziała, co się dzieje w Paryżu. Weszła już do swego pokoju, gdy Toussaint rzekła: Zdaje się, że jest jakaś wrzawa.
Cozetta spała kilka godzin, ale dobrze. Miała sny wesołe, zapewne dlatego, że jej łóżeczko było bardzo białe. Ktoś nakształt Marjusza ukazał jej się w świetle. Obudziła się ze słońcem w oczach i zdawało się, że śni jeszcze.
Pierwsza jej myśl po obudzeniu była wesołą. Cozetta czuła się spokojną. Jak Jan Valjean przed paru godzinami, przechodziła tę wewnętrzną rewolucję duszy, w której wszelkiemi siłami odpychamy nieszczęście. Z całej duszy pragnęła mieć nadzieję, choć nie wiedziała dlaczego. Potem serce jej się śmiało. Od trzech dni nie widziała Marjusza. Ale powiedziała sobie, że musiał otrzymać jej list, że wiedział, gdzie mieszka, a będąc rozumny, znajdzie sposób przyjścia do niej. I to dziś z pewnością, może rano jeszcze. Rozwidniało zupełnie, ale promień słońca padał po-