Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/80

Ta strona została uwierzytelniona.





XVII.
Więzień.

Marjusz w istocie był więźniem. Więźniem Jana Valjean.
Ręka, która go uchwyciła z tyłu w chwili, gdy upadał, i którą czuł omdlewając, była ręka Jana Valjean.
Jan Valjean nie brał żadnego udziału w walce, z wyjątkiem, że się narażał. Gdyby nie on, w ostatniej godzinie konania barykady, niktby nie pomyślał o rannych. On, wszędy jak opatrzność, obecny podczas rzezi, podnosił upadających, i zaniósłszy do izby dolnej, opatrywał. Ale ani razu nie podniósł ręki do ataku i nawet do własnej obrony. Milczał i pomagał. Z resztą ledwie był kilka razy zlekka draśnięty. Kule go nie chciały. Jeżeli myśl samobójstwa łączyła się z jego marzeniami, gdy wchodził do tego grobu, w takim razie się zawiódł. Wątpimy jednak, by on, człowiek religijny, myślał o samobójstwie.
W gęstej mgle walki Jan Valjean zdawał się nie widzieć Marjusza; a jednak nie spuszczał go z oczów. Gdy strzał karabinowy obalił Marjusza, Jan Valjean skoczył z szybkością tygrysa, rzucił się na niego, jak na łup i uniósł.