Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/88

Ta strona została uwierzytelniona.

zysku. Jeżeli złoto nasze jest gnojem, to wzamian i nasz gnój jest złotem.
I cóż robią, z tą mierzwą złotą? — wymiatają ją do przepaści.
Wyprawiają wielkim kosztem szeregi okrętów, dla zbierania pod biegunem południowym gnoju petrelów i pingwinów, a nieocenione źródło dostatków, będące pod ręką, spuszczają do morza. Wszystek ten nawóz, ludzki i bydlęcy, który świat traci, powrócony ziemi, zamiast wrzucenia do wody, wystarczyłby do wyżywienia świata.
Te kupy śmieci z kątów ukrytych, te kary z błotem turkoczące w nocy po ulicach, te straszne beczki padliny, te cuchnące ścieki podziemnego kału, które bruk przed okiem ukrywa, czy wiecie czem są? Są one łąką kwiecistą, trawą zieleniejącą, macierzanką i tymiankiem i szałwią, zwierzyną, bydłem domowem, zadowolonem ryczeniem wieczornem wołów powracających z pastwiska, wonnem sianem, zbożem złotem, chlebem waszego stołu, ciepłą krwią żył waszych, zdrowiem, radością, życiem. Tak chce owo tajemnicze prawo stworzenia, które jest przeradzaniem się na ziemi, a przeistaczaniem w niebie.
Włóżcie to wszystko w tygiel wielki, a wyjdzie z niego obfitość wasza. Zasilanie pól sprowadza żywność dla ludzi.
Jesteście mistrzami w traceniu tych skarbów, za cenę śmiesznie tanią. I to jest właśnie arcydziełem nieświadomości waszej.
Statystyka obliczyła, że sama Francja, za pośrednictwem swych rzek, wylewa corocznie do Atlantyku pół miljarda. Uważajcie tylko: tym pół—miljardem możnaby pokryć czwartą cześć wydatków budżetu. Człowiek jednakże jest zdolnym pozbyć się tych pięciuset miljonów, rzucając je w wodę. Samą istotę ludu unoszą tu po kropli lub falami nędzne odpływy naszych ścieków do rzek i olbrzymie odlewy naszych rzek do oceanu; każdy oddech tych kałuży kosztuje nas tysiąc