serwatystów, że wolał zawsze ich obelgi, niż ich pochwały. Wydało się to zuchwałem, ale było zręcznem; Cavaignac stracił przez to ulicę Tait-bout, przedstawiającą socyalistów, ale zdobył ulicę Poitiers, przedstawiającą zachowawców.
Po tej apostrofie zatrzymał się chwilę nieruchomo, pocierając ręką czoło. Zgromadzenie zaczęło wołać:
—Dość! dość!
Zwrócił się do Ledru-Rollin’a, rzucając mu te słowa:
— Powiedziałeś pan, że odsuwasz się odemnie. To ja odsuwam się od pana. Powiedziałeś pan: na długo, a ja panu mówię: na zawsze!
Był to koniec. Zgromadzenie żądało zamknięcia rozpraw.
Tymczasem jeszcze ukazał się na mównicy Lagrange i giestykulował wśród syków i krzyków.
Lagrange był to rodzaj deklamatora, zarazem ludowego i rycerskiego, który wyrażał uczucia prawdziwe głosem fałszywym.
— Przedstawiciele ludu, mówił on, widzę, że was to bawi, a mnie to wcale nie bawi!
Zgromadzenie wybuchnęło śmiechem i śmiało się aż do końca jego mowy. Wzywał pp. Landrin’a i Flandrin’a i wtedy wesołość przeszła w szał.
Należałem do tych, którym ta wesołość ściskała serce, bo zdawało mi się, że słyszę łkanie ludu W owych wybuchach śmiechu.
Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/101
Ta strona została przepisana.