z kwestyą wolności, i przeciwstawiać ducha przekory, duchowi rewolucyi! Wygląda on w moich oczach tak, jakby posyłał lwu rozjątrzonemu wezwanie przez komornika, na stemplu. Subtelności p. Heberta — wobec zaburzeń ulicznych! Ładna historya!
Gdym tak mówił, któryś z posłów, przechodząc koło nas, rzekł:
— Marynarka zdobyta.
— Chodźmy zobaczyć! — mówi do mnie Franc d’Houdetot.
Wyszliśmy. Minęliśmy pułk piechoty, zagradzający wejście na most Zgody.
Konnica najeżdżała wśród placu Ludwika XV na gromady nieruchome i ponure, które jednak za zbliżeniem się szarży, rozpryskiwały się w różne strony.
Na moście pusto. Stoi tylko jeden generał konno, w mundurze, z krzyżem komandorskim u szyi — generał Prévot.
Przejechał koło nas galopem, wołając:
— Atakują!
Gdyśmy doszli do wojska, zajmującego drugi koniec mostu, dowódca batalionu, konno, w burnusie galonowanym, tęgi, z dzielną miną, ukłonił się panu d’Houdetot.
— Cóż się dzieje? — pyta Franc.
— Dzieje się to, że chwała Bogu przybyłem w porę! — Ten to dowódca batalionu opróżnił pałac Izby, którym tłum owładnął od szóstej rano.
Zaszliśmy na plac. W rogu mostu jakiś dragon podnosił szablę na człowieka w bluzie. Zdaje
Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/24
Ta strona została przepisana.