Posiedzenie kończy się wśród straszliwego zgiełku.
Wyszedłem razem z innymi posłami i wracałem brzegiem rzeki.
Na placu Zgody ciągle jeszcze szarżowała konnica. Próbowano w dwóch miejscach zabarykadować ulicę św. Honoryusza. Na sąsiednim targu powyrywano bruki. Wojsko podnosiło omnibusy, które poprzewracano na barykady. Na ulicy św. Honoryusza tłum przepuścił gwardyę miejską, a potem obrzucił ją kamieniami z tyłu.
Na bulwarze nad brzegiem roiło się ludzi jak mrowia, gniewny szmer dolatywał od tłumu. Widziałem bardzo ładną kobietę w zielonym, aksamitnym kapeluszu, z wielkim szalem, idącą wśród gromady bluz i gołych ramion. Starannie unosiła swoją suknię z powodu błota, i była bardzo zaszarganą, padało bowiem co chwila.
Tuilerye były zamknięte. Przy bramie Carrousel’u tłum stał i przypatrywał się przez arkady konnicy, rozmieszczonej w szyku bojowym przed pałacem.
Koło mostu Carrousel spotkałem Juliana Sandeau. Pytał mnie:
— Cóż pan o tem myślisz?
— Że ruchawka będzie pokonana, ale że rewolucya zwycięży.
Na Quai de la Ferraille inne spotkanie. Ujrzałem przed sobą mężczyznę, zabłoconego po uszy, z krawatem wiszącym, w kapeluszu zmiętoszonym.
Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/30
Ta strona została przepisana.