Wojsko, przestraszone własnym czynem wczorajszym, zdaje się opierać tej bratobójczej walce. Na ulicy Sainte-Croix-la-Brettonnerie armia cofa się przed gwardyą narodową. Przychodzą nam donieść, że w sąsiednim IX okręgu żołnierze buntują się i odbywają patrole z gwardyą.
Przybywają, jeden po drugim, dwaj inni posłańcy w bluzach:
— Koszary w Reuilly zdobyte!
— Koszary des Minimes poddały się!
— A ja od rządu nie mam ani instrukcyi, ani nowin! — woła zrozpaczony p. Ernest Moreau. — Żebym choć wiedział, kto jest rządem? Czy Ministeryum Mole’go istnieje jeszcze? Co tu robić?
— Chodźmy do prefektury Sekwanny — radzi mu p. Perret, członek Rady Generalnej; — Ratusz o dwa kroki.
— A więc chodźcie za mną.
Poszli. Wychodzę na zwiady, na plac Królewski.
Wszędzie ruch, podniecenie, niepokój, gorączkowe wyczekiwanie. Wszędzie pracują nad wzmocnieniem barykad i tak bardzo groźnych.
To jest coś więcej, niż zamieszka — to jest powstanie.
Wracam. Żołnierz z piechoty, stojący na warcie u wejścia placu Królewskiego, rozmawia przyjaźnie z placówką barykady, zbudowanej o dwadzieścia kroków od niego.
Ernest Moreau wrócił z Ratusza o kwadrans na dziewiątą. Widział pana de Rambuteau i przy-
Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/36
Ta strona została przepisana.