wtarzać obwieszczenie na placu Bastylii i na przedmieściu, a ja wróciłem do domu uspokoić swoich.
Pół godziny potem mer i jego orszak wracali w nieładzie i bardzo wzruszeni do merostwa.
Oto, co się stało:
Plac Bastylii zajęty był na obu końcach wojskiem, które stało z bronią na ramieniu, nieruchomo.
Lud krążył swobodnie między dwoma szpalerami wojska.
Mer, podszedłszy do kolumny lipcowej, wygłosił swoje obwieszczenie i tłum ponownie dał mu brawo.
Wówczas, p. Moreau skierował się ku przedmieściu św. Antoniego. W tejże chwili rzemieślnicy podchodzili przyjaźnie ku żołnierzom, proponując im oddanie broni.
Słysząc wszakże energiczny zakaz kapitana, żołnierze odmawiają. Naraz pada strzał, potem drugi i trzeci, i zdawało się, że się ponowią też same straszne sceny, co wczoraj na Bulwarze Kapucynek. Moreau razem ze swym orszakiem zostaje potrącony i przewrócony. Strzały ponawiają się z jednej i drugiej strony i pada pięć, czy sześć ofiar.
Szczęściem, było to w biały dzień. Na widok rozlanej krwi wśród wojska powstaje reakcya i po chwili zdumienia i przerażenia żołnierze wydają okrzyk: Niech żyje gwardya narodowa! Generał, nie czując się na siłach utrzymania wojska w karbach, zakomenderował marsz ku wybrzeżu, w stronę Vincennes.
Lud pozostał panem Bastylii i przedmieścia.
Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/38
Ta strona została przepisana.