Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/44

Ta strona została przepisana.

Tuilerye są jeszcze zajęte przez wojsko. Mer okazuje swą wstęgę i puszczają nas. Przy drzwiach bramy szwajcar objaśnia, że Księżna Orleanu, w towarzystwie księcia de Nemours opuściła pałac, udając się prawdopodobnie do Izby Posłów.
Należało więc iść dalej.
Przy wejściu na most du Carrousel kule zaczynają nam świstać koło uszu. To powstańcy z placu strzelają ku powozom dworskim, wyjeżdżającym z małych stajni. Jeden stangret zabity, spada z kozła.
— Byłaby głupia historya — mówił Moreau — gdybyśmy się dali zabić w charakterze ciekawych. Przejdźmy na drugą stronę rzeki.
Przechodzimy wzdłuż Instytutu i wybrzeża Mennicy. Przy Nowym Moście mijamy się z gromadą uzbrojoną w piki, siekiery i strzelby, prowadzoną, bębnem na czele, przez człowieka wywijającego pałaszem i przybranego w galową liberyę królewską. Było to ubranie stangreta, zabitego przy ulicy Saint-Thomas-du-Louvre.
Przybywszy na Plac Królewski, spostrzegamy, że zajmuje go tłum niespokojny.
Natychmiast otaczają nas, wypytują i ledwie z wielkim trudem docieramy do merostwa.
Masa ludu jest zbyt gęstą, żeby można było przemawiać do niej z placu. Wchodzę więc z merem, kilku oficerami gwardyi narodowej i dwoma uczniami Szkoły Politechnicznej na balkon merostwa. Podnoszę rękę, robi się cisza, jak na zaklęcie, i zaczynam mówić:
— Moi przyjaciele, czekacie na nowiny. Oto