Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/66

Ta strona została przepisana.

wających na łóżkach polowych; większość ciał była zmieniona do niepoznania. I tak odbywałem ten ponury przegląd, drżąc na całem ciele, gdy trup wydał mi się młodym szatynem. O! prawda, że strasznym był widok tych biednych, pokrwawionych trupów! Ale nie umiałbym go opisać; wiedziałem napewno tylko to, że nie było wśród nich mego syna. Doszedłem nareszcie do ostatniego i odetchnąłem.
Wychodząc z posępnego legowiska, spostrzegam biegnącego do mnie Wiktora, żywego i całego.
Wybiegł on z sali, w której miał na mnie oczekiwać, ułyszawszy strzały; następnie zaś nie mógł już dostać się napowrót i najspokojniej w świecie poszedł odwiedzić przyjaciela.