mieszkającego obok waszego domu, pod arkadami.
Znałem tę zacną rodzinę Martignonów. To mnie uspokoiło.
— A gdzież jest w tej chwili ruchawka? — spytałem pana Belley.
— To nie ruchawka, to Rewolucya. Paryż jest już obecnie w jej mocy.
Pożegnałem Belley’a i przebiegłem szybko kilka sal, dzielących miejsce naszych posiedzeń od gabinetu, w którym przebywała Komisya Wykonawcza.
Był to salonik, należący do przewodniczącego izby, poprzedzony dwoma jeszcze mniejszemi pokoikami.
W tych ostatnich znalazłem gromadę oficerów i gwardzistów narodowych, z minami przerażonemi, rozprawiających bezładnie. Nie myśleli opierać się przejściu kogokolwiekbądź. Pchnąłem drzwi saloniku i wszedłem.
Ledru Rollin, cały czerwony, siedział jednym bokiem na stole. Gamier-Pages, bardzo blady, leżał przez pół w wielkim fotelu. Przeciwieństwo było zupełne, Garnier-Pagès chudy, z długiemi włosami, Ledru Rollin tłusty i przystrzyżony.
Dwóch łub trzech pułkowników, między którymi poseł Charras, rozmawiali w kącie. „Zdaje mi się, że był tam także Arago; nie pamiętam dobrze, czy był Marie. Pamiętam, że dzień był prześliczny.
Lamartine, stojąc we wgłębieniu okna na lewo, rozmawiał z jakimś generałem w pełnej gali, którego wówczas widziałem po raz pierwszy i ostatni
Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/83
Ta strona została przepisana.