— Wojsko nie przychodzi!
Lamartine wziął mnie za rękę i rzekł:
— Nie ja jestem ministrem wojny!
W tej chwili kilku posłów weszło z hałasem. Zgromadzenie uchwaliło stan oblężenia. Powiedzieli o tem w trzech słowach Ledru Rollin’owi i Garnier-Pagès’owi.
Lamartine zwrócił się przez pół ku nim, mówiąc przyciszonym głosem:
— Stan oblężenia! Stan oblężenia!... Dobrze, zróbcie, jeśli myślicie, że to jest koniecznem. Ja nie mówię nic!
Rzucił się w fotel, powtarzając:
— Nie mam nic do powiedzenia, ani tak, ani nie. Róbcie!...
Tymczasem generał Negrier podszedł ku mnie i rzekł:
— Panie Hugo, przychodzę pocieszyć pana, mam nowiny z placu Królewskiego.
— I cóż, generale?
— Rodzina pańska jest ocalona...
— Dziękuję, tak, powiedziano mi to przed chwilą.
— Ale pański dom jest spalony.
— To najmniejsza.
Negrier z żywością uścisnął mi rękę:
— Rozumiem pana. Powinniśmy teraz myśleć o jednej tylko rzeczy, o ocaleniu kraju.
Gdy miałem wychodzić, Lamartine wystąpił z jednej z grup i podszedł ku mnie:
— Bądź zdrów. Ale nie zapomnij tego, co ci
Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/85
Ta strona została przepisana.