Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/87

Ta strona została przepisana.

Oto w jaki sposób ci szaleńcy traktowali uczciwego człowieka, który walczył najprzód w obronie ludu, a następnie chciał się poświęcić dla społeczeństwa.




25 czerwca.

Powstańcy strzelali wzdłuż całego Bulwaru Beaumarchais, ze szczytów nowych domów. Wielu urządziło zasadzkę w ogromnym, świeżo budującym się domu, naprzeciw Galioty. W oknach powystawiali lalki słomiane w bluzach i czapkach robotniczych.
Widziałem wyraźnie człowieka, który się schronił za małą barykadę z cegieł, zbudowaną w rogu balkonu czwartego piętra, domu, stojącego wprost ulicy Pont aux-Choux. Człowiek ten celował długo i wielu zabijał.
Była godzina trzecia. Żołnierze i gwardya ruchoma zajmowali dachy Bulwaru du Temple, odpowiadając na ogień. Właśnie ustawiono moździeż przed teatrem de la Gaité, celem zburzenia Galioty i oczyszczenia całego bulwaru.
Uważałem za swój obowiązek spróbować, czy nie dałoby się powstrzymać rozlewu krwi i z tą myślą posunąłem się aż do rogu ulicy Angoulème.
W chwili, gdym mijał kiosk afiszowy, obok stojący, opadły mnie strzały. Kiosk został podziurawiony tuż za mojemi plecami. Był on pokryty afiszami teatralnymi, z których pozostały tylko strzępy.